41
Obrzeża / Odp: Czyściec
« Ostatnia wiadomość wysłana przez Syriusz dnia Styczeń 21, 2016, 16:54:02 »Mężczyzna nadal uśmiechał się z rozbawieniem. Milczał.
Powoli jednak jego uśmiech zbladł, choć nie zniknął. W jednej chwili przeskoczył nad Leną i w powietrzu zderzył się z czarnym kształtem, który w tej samej chwili spadł na waderę z drzewa. Mężczyzna przetoczył stworzenie pod sobą, wstał szybkim ruchem i przyszpilił je za szyję do drzewa. Był to niewątpliwie wilk, ale czarny jak noc i strasznie wychudzony - same kości i cienkie mięśnie obleczone skórą. Czarne futro było zaskakująco gęste i lśniące. Wilk miał długie, o wiele za długie, powykręcane łapy. Jego palce też były dłuższe, karykaturalnie przypominały ludzkie, uzbrojone w dwa razy dłuższe niż wilcze pazury. Spod łopatek wyrastały mu ogromne skrzydła, smocze jak u Bezana, ale dwa razy większe, czarne i również dziwacznie pokręcone. Stworzenie było wielkie, na czterech łapach mężczyźnie sięgało do ramienia, ale kiedy ten przygwoździł stworzenie za gardło do drzewa, wilk ledwo dostawał tylnymi łapami do ziemi.
Wszystko to trwało dosłownie parę minut. Kiedy otrząsnąłem się z pierwszego szoku, zauważyłem, że drzewo, o które opierał się wilk zrobiło się czarne i zwiędłe, podobnie jak ziemia pod wilkiem. Wymieniłem z Bezanem spojrzenie i odciągnąłem Lenę nieco w tył. Wyglądało na to, że właśnie napatoczyliśmy się na jednego ze Skażonych.
Powoli jednak jego uśmiech zbladł, choć nie zniknął. W jednej chwili przeskoczył nad Leną i w powietrzu zderzył się z czarnym kształtem, który w tej samej chwili spadł na waderę z drzewa. Mężczyzna przetoczył stworzenie pod sobą, wstał szybkim ruchem i przyszpilił je za szyję do drzewa. Był to niewątpliwie wilk, ale czarny jak noc i strasznie wychudzony - same kości i cienkie mięśnie obleczone skórą. Czarne futro było zaskakująco gęste i lśniące. Wilk miał długie, o wiele za długie, powykręcane łapy. Jego palce też były dłuższe, karykaturalnie przypominały ludzkie, uzbrojone w dwa razy dłuższe niż wilcze pazury. Spod łopatek wyrastały mu ogromne skrzydła, smocze jak u Bezana, ale dwa razy większe, czarne i również dziwacznie pokręcone. Stworzenie było wielkie, na czterech łapach mężczyźnie sięgało do ramienia, ale kiedy ten przygwoździł stworzenie za gardło do drzewa, wilk ledwo dostawał tylnymi łapami do ziemi.
Wszystko to trwało dosłownie parę minut. Kiedy otrząsnąłem się z pierwszego szoku, zauważyłem, że drzewo, o które opierał się wilk zrobiło się czarne i zwiędłe, podobnie jak ziemia pod wilkiem. Wymieniłem z Bezanem spojrzenie i odciągnąłem Lenę nieco w tył. Wyglądało na to, że właśnie napatoczyliśmy się na jednego ze Skażonych.